Nie przepadam za artystyczną pikselozą i, choć niebrzydki, Wąż w Jeleniowie tego nie zmienił. Ale jeśli zaakceptowanie sprite'ów ma być jedyną ceną, jaką trzeba zapłacić za możliwość grania w takie perełki, z przyjemnością zapomnę o jakichkolwiek innych stylach graficznych.
Z niewielką tylko przesadą stwierdzam, że ten tytuł jest drugim Pillars of Eternity. Wyznawcy izometrycznych erpegów fantasy z pauzowaną walką od razu poczują się tu jak w domu... choć zapewne szybko załamią ręce nad panującym bałaganem i drzazgami w klepisku. Gra nie wystawia dobrego świadectwa Transylwanii, której krajobrazy miały inspirować autorów.
Dominują tu brudne barwy, słońce świeci niechętnie, a z osad pełnych mrukliwych mieszkaćnów wychodzi się wprost na uroczyska, gdzie wiecują wiedźmy i straszą olbrzymie pająki przypominające gwiezdnowojenne AT-AT. Ponura kraina nie wie, że postać gracza jest bóstwem, które zwykło zawiadywać wiszącym nad nią księżycem. Za sprawą czyichś knowań biedak nie tylko nie może wrócić na posterunek, ale i musi umykać smutnym panom, którym ktoś poruczył dopaść jego fizyczną powłokę. Intryga naprawdę intryguje, w tle gra polityka, a krążący incognito wśród swych wiernych bóg nagle sam musi szukać pomocy głuchych niebios.
Arsenał umiejek jest rozbudowany adekwatnie do solidnego zróżnicowania starć, a możliwość używania naraz tylko trzech zdolności bojowych wymusza ciągłe zmiany taktyki. Nieskalujący się przeciwnicy bywają tak twardzi, że oprócz żonglerki ekwipunkiem czasem trzeba też wymienić któregoś z czterech kompanów - nie ma tu resetowania statystyk i, mimo systemu bezklasowego, postaci uniwersalnych. Większość z trzydziestu potencjalnych rekrutów ma swoją historię, ale sporo brakuje im do godnych zapamiętania Minsców, a po dołączeniu do zespołu z rzadka komentują jego sytuacje. Romansów nie ma. Ocena gry: 8/10
Popieram, drażni mnie to w oczy ;v
Słaba grafika.