• Zaloguj Zarejestruj

    Zbieraj

    Nagrody

    Społeczność

    Jak to działa

    Interested in getting rewards for free?
    $5 for every new user with code: EARNWEB5
    Register in browser or download mobile app to redeem your bonus:
    Register Download
    Earnweb QR

    Oceń artykuł "Postacie, których odejście nas przybiło"

    (4.33/5) 45 ocen
    drenn3, 3 sierpnia 2019 17:47

    Postacie, których odejście nas przybiło

    Nie wiem jak niektórzy ale ja do niektórych postaci z gier zdążyłem się przywiązać podczas swoich wirtualnych podróży, nieważne czy z powodu ilości czasu z nimi spędzonego czy z powodu nadanego im charakteru.  Gdy okazywało się, że mój cyfrowy towarzysz ginie to odczuwałem pewną dozę smutku. Jak to możliwe, że zwykły zlepek pikseli potrafi wywołać uczucia? Może spróbujemy się tego dowiedzieć?

    CI DOBRZY ZAWSZE CIERPIĄ

    Pogrywając w stare dobre Neverwinter Nights na samym początku trafialiśmy do tytułowego miasta podczas panowania w jego murach epidemii "wyjącej śmierci", jest to choroba na którą do tej pory nie udało się znaleźć lekarstwa. Jednak pojawia się nadzieja i udaje się ustalić składniki do prawdopodobnego leku i w tym celu stworzona zostaje akademia, która ma szkolić bohaterów, którzy z sobie tylko znanych powodów mają pomóc w niebezpiecznych poszukiwaniach. Po ataku na akademię, który udaje się nam przeżyć  trafimy w końcu na Fenthicka, elfiego kapłana oraz jego przyjaciela Desthera. Ten pierwszy jest miłym oraz pomocnym młodzianem, zaś drugi to stary gbur. Gdy po wielkich bojach  znajdujemy składniki leku na chorobę i uczestniczymy w rytuale stworzenia go. Po tym Desther okazuje się zdrajcą i ucieka wraz z antidotum, zaś jego elfi przyjaciel za nim chcąc go zatrzymać. 
    Podobny obraz
    W końcu docieramy do kryjówki zdrajcy i odzyskujemy lek, po drodze zaś czeka nas rozmowa z Fentickiem, który przyznaje nam się, że pobiegł za swym przyjacielem by próbować go namówić do powrotu, ponieważ nie wierzy w jego zdradę.
    Pech chce, że lud który ucierpiał z powodu choroby domaga się winnych, a sam Desther nie wystarcza. Niestety los pada na jego przyjaciela, czyli Fenticka. Skoro byli przyjaciółmi to sądzi się, że musiał wiedzieć o zamiarach swego kompana, a to że razem z nim wybiegł do jego kryjówki świadczy też przeciw niemu. Mimo znania prawdy nic nie można z tym zrobić, ponieważ władca miasta boi się buntu i chce tym sposobem zaspokoić żadną zemsty ludność. 
    Mimo, że cała akcja toczy się w tylko jednym rozdziale to śmierć elfiego kapłana wywarła na mnie spore wrażenie, zwłaszcza że byłem wtedy dzieckiem i nie rozumiałem jak można zabić kogoś o dobrym sercu. Z tego też powodu zacząłem nawet spoglądać na świat nieco inaczej niż dotychczas.


    ZAGUBIONA PALADYNKA

    Zostańmy jeszcze w krainie baśniowych stworzeń oraz magii. W tej samej grze, o której wspomniano wyżej czyli NWN, spotykamy również Lady Aribeth de Tylmarande, palandykę wręcz o wzorowych cechach. Jeśli ktoś ma ochotę na dialogi (jak ja) to może dość sporo czasu spędzić na pogawędkach z nią, przez co można się do niej nieco przywiązać. Szybko dowiadujemy się, że Fenthick wspomniany wcześniej w tekście jest jej kochankiem. Gdy zostaje powieszony, ta nie może się pozbierać, a do tego zasypują ją koszmary nocne, a sama tłumi to wszystko w sobie. Chcąc być tym dobrym podczas dialogów pocieszałem ją, aż w końcu nazwała mnie przyjacielem i podarowała w imię tego swój pierścień. Niestety żal oraz chęć zemsty za ukochanego wygrywa i Aribeth dołącza do sekty, którą na początku sama ścigała. W ostatnim rozdziale gry mamy okazje ją spotkać pod wrogim sztandarem, wtedy można próbować ją przekonać by się opamiętała i wróciła z nami, lecz jeśli się nie uda to musimy ją zabić. 
    Podobny obraz
    I tutaj po raz kolejny mamy sytuację ni to czarną, ni to białą, ponieważ szlachetna osoba w imię miłości postanowiła pomóc w zniszczeniu własnego miasta, na końcu zaś umiera z ręki swego przyjaciela (czyli nas). Oczywiście jeśli przekonamy ją do powrotu z nami to póki co przeżyje, jednak zostaje wtrącona do lochu i niemal na pewno zostanie skazana na śmierć. 
    To właśnie po raz kolejny tutaj przekonałem się, że odpowiednio dobrana historia może wzruszyć nawet twardziela.


    BYŁEŚ DLA CLEMENTINE JAK OJCIEC

    Wkraczając w świat The Walking Dead wcielamy się w postać Lee Everetta, który jest właśnie transportowany do więzienia. Jednak pech lub nieszczęście sprawia, że radiowóz natrafia na szwędacza, eskortujący nas policjant ginie a my znajdujemy się znów na wolności w nowym i niebezpiecznym świecie opanowanym przez żywe trupy. Szybko natrafiamy na małą dziewczynkę o imieniu Clementine ratując ją przed zombie. To wokół tej dwójki będzie się kręcić cała historia.

    Dość szybko zaczynamy utożsamiać się z Lee, ponieważ to na nim oraz jego otoczeniu odbijają się nasze decyzje, razem przechodzimy sukcesy oraz porażki. I gdy już sądziliśmy, że nasz avatar będzie w tej historii postacią nie do pokonania z mocną szansą na happy end, to nasz optymizm przerywa jego choroba. Został zainfekowany wirusem i powoli umiera zmieniając się w zombie. Po wielkich bojach w podróży przychodzi moment całkowitego wycieńczenia gdy Lee jest już na granicy śmierci. Wzruszająca scena przeciągana jest niemal w nieskończoność by w końcu postawić nas przed wyborem, albo Clementine zastrzeli Lee, albo zostawi go w spokoju, wiedząc jednak, że ten zmieni się potem w zombie. 

    Jest to jedna ze scen, która poruszyła serce niejednego gracza i graczki oraz pozostawiła po sobie smutną pustkę.
    Znalezione obrazy dla zapytania lee i will miss you

    TO BYŁA OSTATNIA IDENTYFIKACJA

    Zapewne wielu graczy kojarzy starszawego pana z długą siwą brodą, który zasłynął w świecie Sanktuarium zdaniem "będę dla ciebie za darmo identyfikował przedmioty". Mowa oczywiście o postaci zwanej Deckard Cain, która stała się ikoną serii Diablo. Poczciwy staruszek w każdej części służył naszej postaci dobrą radą oraz swą szeroką wiedzą. Często też pakował się w kłopoty, ale za każdym razem jakimś cudem wychodził z nich bez szwanku.

    Ta passa trwała aż do części III gry gdy został porwany by dla sabatu odtworzyć dziwny miecz, który spadł z niebios wraz z tajemniczym nieznajomym. Mimo, że udało mu się uwolnić dzięki dziwnej mocy jego siostrzenicy, to jego ciało jest już wyczerpane wcześniejszymi torturami i stary uczony resztkami sił składa miecz w całość i informuje o tym, że jest to miecz z niebios, a nasz tajemniczy towarzysz z nieba jest najpewniej aniołem. 
    Po tym pada martwy na ziemię na oczach Lei, swej siostrzenicy i w taki oto sposób odchodzi ostatni z Horadrimów.

    Starsi gracze zapewne zgodzą się ze mną, że ten moment jest końcem pewnej epoki, a dziwne uczucie smutku pogłębia jeszcze przerywnik filmowy, na którym oglądamy jak Tyrael oraz Lea wyprawiają pogrzeb Deckardowi, a my przy okazji dowiadujemy się też dlaczego archanioł sprawiedliwości stał się człowiekiem i spadł z niebios do Sanktuarium.


    ZAOPIEKUJ SIĘ MOJĄ CÓRKĄ...

    Half-life 2 to dość znana strzelanka, w której przyjdzie nam samotnie walczyć z rasą, która dotarła do naszej planety przez portal i niemal całkowicie ją zdominowała. Jedynym źródłem oporu są rebelianci, którzy nie dołączyli do wojsk obcych jako ich "milicja". Szybko na swojej drodze spotkamy Żwawą kobietę o imieniu Alyx, a później jej ojca Eli'ego Vance, którego możemy kojarzyć z części pierwszej gry i z którym nieraz przyjdzie przeprowadzać ważne rozmowy. Ten zasugeruje nam nawet, że bardzo nas lubi i chciałby już mieć wnuki. Ogólnie nie dało się nie lubić tego sympatycznego naukowca.

    Zbliżając się do końca gry udaje nam się zamknąć wielki portal, którym obcy nadal przenikają na Ziemię i wydawać by się mogło, że to już koniec i teraz będzie tylko lepiej. Niestety Gordon (czyli nasza postać), Alyx oraz Eli w drodze do śmigłowca, który ma ich zabrać z bazy napotykają Advisorów, którzy zabijają Naukowca, a my możemy się tylko bezczynnie przyglądać. Na samym zaś końcu gdy nasza śmierć wydaje się nieunikniona zostajemy uratowani przez robota o imieniu DOG, jednak nie jest to wielkie pocieszenie, ponieważ cała gra kończy się sceną w której Alyx tuli ciało ojca i szlocha bez opamiętania.



    A czy i Wam czasem zdarzyło się odrzuć smutek czy też rozczarowanie po śmierci jakiegoś bohatera?

    Oceń artykuł Postacie, których odejście nas przybiło

    (4.33/5) 45 ocen

    Komentarze

    Dobry artykuł, prawdziwy

    3 sierpnia 2019 21:37
    0

    Bardzo super.

    26 sierpnia 2019 08:16
    0

    to jest genialne j inspiruie

    7 sierpnia 2019 16:01
    0

    fajny artykół. troche smuteczek

    10 sierpnia 2019 00:24
    0

    Świetny artykuł. Powinieneś robić ich więcej tego typu. Widać że znasz sie na grach.

    24 sierpnia 2019 21:21
    0

    seper artykul

    9 listopada 2020 21:22
    0

    Potwierdzam, że z tym The walking Dead to było bardzo smutne. Długo o tym myślałam również i ze względu, że jestem zbyt wrażliwa.
    Śmierć Solaire z Astory (Dark Souls) również mocno mnie przełeła, ponieważ on jedyny pomagał nam oraz był pozytywnie do nas nastwaiony w tym bezlitosnym świecie. Najgorsze jest to, że to MY musieliśmy go zabić. Ta przykra sytuacja była do uniknięcia w pewien sposób ale gdy przechodzi się pierwszy raz grę to o tym się nie wie, że można przejść skrótem i niedopóścić do śmierci naszego przyjaciela.
    :(
    Ten artykuł był bardzo dobry, ciekawy i oryginalny (tak jak wszystkie twoje ostatnie) więc życzę ci żebyś w końcu był tym redaktorem bądź moderatorem :p

    5 sierpnia 2019 10:47
    0

    Spoko artykuł

    3 sierpnia 2019 18:16
    0

    to mio sie bardzo podoba jest ok

    8 sierpnia 2019 20:44
    0

    zostawmy dla nich znicze [*]

    4 sierpnia 2019 21:17
    1