Obudziłem się, było już tuż przed wieczorem. Zszedłem na dół po schodach. Jak zwykle rodzicie się kłócili o coś. Nie chciałem się mieszać w to, więc wybiegłem na zewnątrz.
Chciałem się upewnić, która jest godz. Niestety, od jak jakiegoś telefon szfankuje, odpuściłem sobie. Nagle, usłyszałem jakąś rozmowe niedaleko. Schowałem się za krzakiem i chciałem podsłuchać, lecz coś poczułem w sobie, jakby jakiś lekki wiatr tylko przeze mnie przeleciał. Obejrzałem się do tyłu i ujrzałem postać. To był mężczyzna.
- Kim jesteś? I co ty tutaj robisz? - spytał nieznajomy.
- Mieszkam niedaleko i przechodziłem obok.- starałem jakoś uciec z sytuacji.
- Wiesz, że nieładnie tak podsłuchiwać?
- Noo wiem, ale to przez przypadek. - odpowiedziałem wystraszonym głosem.
Coś mnie nagle uniosło w powietrze.
- Zostaw mnie! Mówiłem prawdę! - powiedziałem zdezorientowany.
- To nie ja! Ja tak nie potrafię. - tłumaczył się.
Skrzydła znikły i upadłem. Zobaczyłem, że tamta dwójka co rozmawiała również przyszła zobaczyć co się dzieje. Było tam dwóch facetów i jedna kobieta.
- Chodź, wstań. - powiedziała podając rękę nieznajoma.
- Dzięki? - nie wiedziałem co powiedzieć.
- Jestem Scarlett. - przywitała się.
- Cześć, ja jestem John.
- To jest Oscar i Will. - przedstawiła pokolei.
- Miło mi.
- Nam również. - odpowiedzieli.
- Co to się stało tam? - spytałem.
- Ten lekki wiatr to ja byłem. - powiedział Will.
- Każdy z nas włada czymś. - tłumaczyła Scarlett.
- Ja jestem światła, Will wiatru i Oscar ziemi. - mówiła dalej.
- Czyli te ogniste skrzydła kto mi zrobił? - ciekawość nie odpuszczała.
- To my powinniśmy się spytać. - odpowiedział Oscar.
Nie potrafiłem zrozumieć co sie właśnie stało, dzieje. Nie byłem pewien, czy to prawda, może tylko zły sen? Usiadłem na kamieniu i zamilczałem.
nawet na opowidanie to nie wygląda a co dopiero artykuł napisane w jakieś 10 lub 5 minut, przepisane z zeszytu pewnie.
niezłe ale mogło być lepiej
Dobre
Nie rozumiem, czemu to w ogóle zostało zaakceptowane, to nie jest artykuł, tylko opowiadanie..
Dobre df