• Zaloguj Zarejestruj

    Zbieraj

    Nagrody

    Społeczność

    Jak to działa

    Interested in getting rewards for free?
    $5 for every new user with code: EARNWEB5
    Register in browser or download mobile app to redeem your bonus:
    Register Download
    Earnweb QR

    Oceń artykuł "Obraz morderców w grach. "

    (4.67/5) 3 oceny
    SDMGeh, 20 marca 2018 07:45

    Obraz morderców w grach.

    Są różne opinie na temat zniekształcania lub nierzadko kreowania od początku obrazu morderców przez media. Sam należę do grupy, która nie przejmuje się za bardzo tworzeniem czarnych charakterów od zera na potrzeby gier, filmów czy książek, acz przedstawianie seryjnych morderców i pedofili, jako skrzywdzonych przez los, niewinnych owieczek z problemami psychicznymi lekko gotuje mi krew.

    Ale jak właściwie przedstawieni są seryjni mordercy i psychopaci w grach? W artykule nie będę starał się za bardzo zagłębiać w osobowość denatów, lecz po prostu spróbuję pokazać jak zostali oni stworzeni oraz czy mogli mieć jakieś wzorce w historii. Odetnę się oczywiście od paranormalnych czy nadnaturalnych przypadków, jak Comstock z „Bioshocka: Infinite” czy zabójcy z „Dead by Daylight” i zajmę się bardziej przyziemnymi sprawcami, których tak bardzo kochamy. Gier o ściganiu psychopatów oczywiście nie brakuje, lecz nie mam możliwości, by zająć się nimi wszystkimi, dlatego wybiorę paru, ciekawych zabójców z gier wideo.

    Vaas Montenegro- „Far Cry 3

    Któż nie kojarzy sympatycznego latynosa z irokezem będącego twarzą gry „Far Cry 3”? Bez wątpienia, sam pan Montenegro był jednym z powodów, dla których zacząłem interesować się tym, czym się interesuję. Ciągle przed oczami mam scenę zrzucania Jasona Brody’ego z urwiska oraz scena zaraz na początku gry, po zastrzeleniu jego brata, gdy uciekamy będąc ostrzeliwanymi przez jego bandziorów i gryzieni przez psy.

    Nie jest o nim wiadomo zbyt wiele. Uzależniony od narkotyków, handluje ludźmi i... jak sam twierdzi, „nie jest walnięty”. Jest brutalnym sadystą o czarnym poczuciu humoru, który nieważne, jak twierdzi, jest szalony. Lecz również charyzmatyczny. Wyróżnia się na tle swoich ludzi, nie tyle metodami, które praktykuje na swoich ludziach, lecz sposobem ich wykonywania. Vaas, niczym Tarantino byłby w stanie z krojenia chleba i smarowania go dżemem zrobić niezłe widowisko.

     

    Zabójca Origami- „Heavy Rain

    Człowiek porywający dzieci, który zostawia na miejscu zbrodni figurkę origami. Mmmm. Jego tożsamość jest zależna od wyborów gracza, lecz najbardziej „kanoniczny” jest Scott Shelby.

    Oficer marynarki wojennej i porucznik policji w stanie spoczynku. Przez część młodości wychowujący się w patologicznej rodzinie, uratowany od niej jakiś czas po śmierci brata („będzie o jedną, chciwa gębę mniej do wykarmienia”), któremu nie miał jak pomóc. Jednak... dlaczego on zabijał? Odwiedzał ofiary zbierając rzeczy, które sam wysyłał. Dlaczego? Wydaje się przemiłym, sympatycznym misiakiem, który miałby trudność, by zabić gryzącego go pająka, nie zdradza najmniejszych objawów choroby psychicznej. Dlaczego więc mordował? Bo przez te wszystkie lata nie zrozumiał, że wina za śmierć na jego bracie spoczywa na barkach ojca alkoholika? By zabrać wszystkie dowody? Dlaczego więc pozbył się ochroniarzy i może nawet głównego podejrzanego? Niestety, scenariusz nie wyjaśnia najciekawszej rzeczy. Inspiracją dla Zabójcy Origami mógł być nawet sam legendarny Zodiac.

     

    Mark Jefferson- „Life is Strange

    Czy ktoś mógłby podejrzewać adorowanego przez dziewczyny, sławnego w latach ’90 nauczyciela zajmującego większy gabinet niż sam dyrektor Akademii w Arcadia Bay o porwanie i zamordowanie jednej z uczennic? Nie.

    A jednak w tej przyjemnej skórze 38-letniego fotografa, autora kilku książek czaiła się bestia. Bestia odurzająca nastolatki i robiąca im zdjęcia, by wkrótce potem pozbawić je życia. Na szczęście skończyło się tylko na śmierci Rachel. Wiele było takich przypadków w „realnym świecie”, lecz najbardziej na myśl przychodzi mi jego podobieństwo do Teda Bundy’ego.

     

    W grach możemy spotkać wielu psychopatów, o różnorodnych osobowościach. Zazwyczaj mają oni dość niewesołą historię (Trevor Philips z „Grand Theft Auto V”, Lionel Starkweather z „Manhunta”), lecz są też przypadki, gdy nasz psychol robi to, ot tak z szaleństwa (Joker z serii gier o Batmanie, Eddie Gluskin z „Outlast: Whistleblower”). Zazwyczaj dostają to, na co zasługują, ale są też przypadki, gdy scenarzysta nie daje im przejść na spokojną emeryturę i pozbawiają graczy możliwości zemsty, czy to w jednym z wyborów („Spec Ops: The Line”), czy po prostu, jako centralny punkt historii („Alan Wake”).

    Jednak najważniejsze jest zachować granicę. Pamiętać, że to wszystko wirtualna rozrywka, przeznaczona dla dojrzałych emocjonalnie graczy.

    Oceń artykuł Obraz morderców w grach.

    (4.67/5) 3 oceny

    Komentarze

    „jego tożsamość jest zależna od wyborów gracza” co?

    24 marca 2018 13:26
    0

    Są różne opinie na temat zniekształcania lub nierzadko kreowania od początku obrazu morderców przez media. Sam należę do grupy, która nie przejmuje się za bardzo tworzeniem czarnych charakterów od zera na potrzeby gier, filmów czy książek, acz przedstawianie seryjnych morderców i pedofili, jako skrzywdzonych przez los, niewinnych owieczek z problemami psychicznymi lekko gotuje mi krew. mi też

    22 marca 2018 20:46
    0