Need For Speed Most Wanted 2005 - #TrueStory
Tym razem nie będzie to ani recenzja gry, ani też jej prezentacja. Teraz postaram wprowadzić Was w czas znany zapewne wielu graczom, kiedy to wychodziły takie gry, o których dzisiaj jest ciężko zapomnieć, takie gry, które noszą miano legend, będących solidnym fundamentem, całej dzisiejszej produkcji gier video. Prezentuję Wam więc pierwszą historię, niezwykły odbiór gry, do której wracam nawet i dzisiaj, mimo, iż minęło już niemalże 14 lat od premiery tej produkcji.
Uwaga: Artykuł ma charakter wspomnieniowy oraz ma wprowadzić w dobry nastrój czytelników.
True Story 1
Otóż mowa jest o Need For Speed Most Wanted z 2005 roku. Powstało już wiele materiałów na ten temat. Jednak chciałbym podzielić się z Wami pewnymi przeżyciami, jakie towarzyszyły mi grając pierwszy raz w ten tytuł. Pierwszy raz, bo upragnioną BMW M3 GTR, którą zaiwanił każdemu z nas, niejako Razor, odbierałem już pewnie z 20 razy. Wielu z Was pewnie dobiło większej jeszcze niż ta liczby powtórzeń tego tytułu, bo jak wiemy kto grał, ten wie, że było warto.
Niezwykłe było to, iż jak grałem pierwszy raz w tą grę, co ciekawe miałem obawy, co do goniących mnie „glin”. Co prawda miałem wtedy zaledwie 7 lat, ale świat gier, już od lat 5 stał przede mną otworem. Ale do rzeczy. Otóż pierwszy kontakt z glinami, to nic innego jak, chwila zrobienia kamienia milowego i oddech, jedziemy po brykę pierwszego z listy, Czarnej listy 15 lekko rąbniętych gości, a więc Sonniego. Na szczęście wybrałem wówczas w kartach jego wóz (dopiero później ogarnąłem te wszystkie sposoby typu: „Jak mieć wszystkie wozy z Czarnej Listy” nie wspominając już o Cheat Engine, który stawia nam do dyspozycji wszystkie 6 kart.
Bryka zrobiona z części z rowu, jak czytamy w Bio, omawianego bohatera, to niemalże wisienka na torcie. Pamiętam ten zachwyt, kiedy wpadła w moje ręce. Ta ikonka wyboru dokumentów wozu, chwila niezapomniana, serioo. Kolejnego typka z listy rozbijało się w parę chwil. Taz, bo o nim mowa, jak dobrze pamiętam, nie był zbytnio wymagający. Jego wzór, Leksus, trochę mulił, więc dalej gnałem po ulicach jeszcze mało używanym Golfikiem V.
Co prawda podróż tym samochodem, skończyła się już jak tylko odebrało się samochód od niejakiego Vic. Tak o tą Toyotę mi chodzi. Grając pierwszy raz miałem niezwykłego farta. Pierwszy samochód, którego nie wylosowałem i którego nie losowałem często także podczas drugiego i trzeciego przechodzenia gry to Mitsubishi Eclipse od Big Lou.
Gostek naprawdę mnie irytował, najpierw przez doganianko i siedzenie w lusterku wstecznym, a później z tekstem kończąc „takie długie tory, a dokumentsów dalej brak”. Ciekawe zjawisko to kolejny poziom glin (3) od Vic-a. Zaczęło się coś ciekawego. Znowu gliny, tym że teraz poziom wyżej. Dzielny rycerz jednak się nie poddawał, a one goniły go i goniły. Zdradzę tylko, że pierwsze aresztowanko przypadło dopiero na JV. Na tym jednak skończę pierwsze #TrueStory, czyli prawdziwe wspomnienie, bez tajemnic.
PS. Napiszcie w komentarzach, czy chcecie więcej ….
grało się
Kto to lubi kom a jak niezna lajk a kto lubi i jest to jego ulubiona gra to dys lice
spoko artykul
Nice
Dobry artykuł
daje 5 gwiazdek super artykuł
Ciekawy artykuł łapka w górę
Bard,o dobry
No ciekawie to napisałeś, nie powiem. Ale w sumie o czym to ma być?
Napisane w zrozumiały sposób.