Trudno mi wyrazić słowami to, jak bardzo fascynuje mnie tragedia na Przełęczy Diatłowa. Ekspedycja złożona z rosyjskich studentów i przewodnika zginęła w tajemniczych okolicznościach na północy Uralu, pozostawiając po sobie rozcięty od wewnątrz namiot.
Jest w tej rzeczywistej historii z 1959 roku rewelacyjny materiał na horror albo chociaż na pokręconą opowieść z dreszczykiem. Inspirowany nią Kholat ocalił ją od zapomnienia, a podjęta przez IMGN próba stoi w rozkroku. Jest w tym świeżość - i nie mam na myśli tylko górskiego, mroźnego powietrza, które wydaje się tak rzeczywiste, że niemal drapie gardło przez monitor! Niestety otwarty świat i horrorowe zapędy nie wystarczyły, bym wracał do gry z przyjemnością, a te ostatnie wręcz mnie od niej odrzucały.
Kholat próbuje być wszystkim. Jako survival daje graczowi kompas i mapę, którymi trzeba nauczyć się operować, jeśli ma się ochotę zwiedzić każdą lokację z listy współrzędnych i popchnąć fabułę. Jako horror każe unikać świetlistych istot, które przemierzają górskie wertepy, znacząc swe trasy ognistymi śladami i poznawać paranormalne sekrety kolejnych zakątków. Jako "symulator spacerowicza" wymaga od gracza - jak większość przedstawicieli gatunku - zbierania rozmaitych notatek. Być może miałoby to szansę zagrać, gdyby dopracowano każdyz elementów. Duchy jednak frustrują, bo nie dość, że z ich Al bywa różnie, to jeszcze nie da się przed nimi bronić inaczej niż ucieczką, a potrafią wyrosnąć bez zapowiedzi albo pojawiać się na checkpoincie. Z kolei z papierzyskami w ogóle mam w grach problem.
Śledząć historię, przeskakiwałem między dwiema wersjami językowymi i moim zdaniem angielska jest zdecydowanie lepsza, bo nie miałem poczucia, że aktorzy mówią przez zaciśnięte zęby. Najlepiej wyszła polskiemu studiu część survivalowa, a konkretniej otwarty zimny krajobraz. Fabuła jest mało angażująca, natomiast do gry pewnie już nie wrócę, a szkoda. Ocena: 6/10
Braffo!
fajna :)
Uwielbiam gry pełne grozy. Zachęciłeś mnie do zagrania. Świetna recenzja :)